UCZCIWOŚĆ WZGLĘDEM SIEBIE I WAS
Jedyna szansa na zmianę. Bez szczerości nie ma perspektyw na zwycięstwo z uzależnieniem. Każdy, ale to kurwa każdy, kto mierzy się z tym problemem, jest mistrzem w kłamaniu, tworzeniu dziwnych historii i oszukiwaniu innych i siebie samego. Nie ma opcji, żebym prowadząc ten profil, szedł taką drogą. Bycie szczerym, przyznawanie się do błędów, nie jest łatwe. Nawet jeśli piszę jako anonimowa osoba do innych osób bez podanego do publicznej wiadomości imienia i nazwiska. A może nie chodzi o to, że bycie szczerym nie jest łatwe, a po prostu wstyd, który się odczuwa, tak bardzo przytłacza?
Do rzeczy. Wczoraj i dziś próbowałem załatwić sobie temat. Mimo środków ostrożności, które poczyniłem - jak zerwanie znajomości z kolegą, który mi to ułatwiał (pisałem o tym kilka dni wstecz).
Na szczęście mi się nie udało. I tutaj jest cała tajemnica. Jak to na szczęście? Przecież chciałem. No wierzcie mi na słowo, bo jestem w 100% szczery od początku tego tekstu i przez każdą kolejną literkę, którą tutaj składam, że byłem mega szczęśliwy, że się nie udało!
Dzwoniłem, pisałem i w tej samej sekundzie mówiłem na głos: - Boże, niech mi się to nie uda, niech jebnie na mnie piorun, na tego typa od tematu, kurwa, cokolwiek. I akurat wychodziło tak, że się nie udawało.
Ktoś mi to wyjaśni? Z jednej strony bardzo chce, a w kolejnej sekundzie modle się, żeby mi się nie udało i faktycznie cieszę się z faktu, że nie pykło. Mimo głupot, które sam sobie robię, kuszeniem losu, może jest dla mnie nadzieja.
Z fartem kolejny dzień w trzeźwości za mną. Dziękuję, że znosicie moje wpadki. Pracuję pokornie dalej.
Jedyna szansa na zmianę. Bez szczerości nie ma perspektyw na zwycięstwo z uzależnieniem. Każdy, ale to kurwa każdy, kto mierzy się z tym problemem, jest mistrzem w kłamaniu, tworzeniu dziwnych historii i oszukiwaniu innych i siebie samego. Nie ma opcji, żebym prowadząc ten profil, szedł taką drogą. Bycie szczerym, przyznawanie się do błędów, nie jest łatwe. Nawet jeśli piszę jako anonimowa osoba do innych osób bez podanego do publicznej wiadomości imienia i nazwiska. A może nie chodzi o to, że bycie szczerym nie jest łatwe, a po prostu wstyd, który się odczuwa, tak bardzo przytłacza?
Do rzeczy. Wczoraj i dziś próbowałem załatwić sobie temat. Mimo środków ostrożności, które poczyniłem - jak zerwanie znajomości z kolegą, który mi to ułatwiał (pisałem o tym kilka dni wstecz).
Na szczęście mi się nie udało. I tutaj jest cała tajemnica. Jak to na szczęście? Przecież chciałem. No wierzcie mi na słowo, bo jestem w 100% szczery od początku tego tekstu i przez każdą kolejną literkę, którą tutaj składam, że byłem mega szczęśliwy, że się nie udało!
Dzwoniłem, pisałem i w tej samej sekundzie mówiłem na głos: - Boże, niech mi się to nie uda, niech jebnie na mnie piorun, na tego typa od tematu, kurwa, cokolwiek. I akurat wychodziło tak, że się nie udawało.
Ktoś mi to wyjaśni? Z jednej strony bardzo chce, a w kolejnej sekundzie modle się, żeby mi się nie udało i faktycznie cieszę się z faktu, że nie pykło. Mimo głupot, które sam sobie robię, kuszeniem losu, może jest dla mnie nadzieja.
Z fartem kolejny dzień w trzeźwości za mną. Dziękuję, że znosicie moje wpadki. Pracuję pokornie dalej.
Komentarze
Prześlij komentarz