TRZEBA MIEĆ FARTA Mówi się, że szczęściu trzeba pomóc. To prawda. Nie zmienia to jednak faktu, że jak nie masz za grosz farta, to raczej za daleko nie zajedziesz. W drugim dniu swojej walki o trzeźwość stoczyłem ze sobą niezły bój. Publikuję również na X (dawny Twitter) i patrząc na Twitty, które tam wrzucałem, widzę jak na dłoni, że mózg jest cały czas dobrze przećpany. Widoczna jest też skala problemu. Aż się boję wrócić do tych treści za kilka dni. Będzie kac moralniak, choć przy anonimowych publikacjach nie jest on chyba aż tak uciążliwy. Próbowałem dziś zdobyć towar. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Walczyłem ze sobą może ze 30 minut? Ostatecznie typo nie odebrał. Nie oddzwonił. I oby kurwa nie miał zamiaru tego robić. Bo z nim to ja raczej gadam tylko o jednym. Więc telefon jego do mnie, lub mój do niego, wiąże się tylko z jednym. No nie pomylisz się bracie. Będzie połączenie, będzie ćpanie. Ale fart polegał właśnie na tym, że nie doszło do rozmowy. Dzięki temu szczęściu siedz...
Jestem uzależniony od narkotyków. Codziennie, na tym blogu, przez 365 dni, będę opisywać swoją walkę o trzeźwość. Bez cenzury. Jeżeli masz problem z używkami i boisz się o nich czytać, zalecam ostrożność.