DWÓCH MNIE WE MNIE
Chciałem, planowałem, ale gówno z tego wychodzi, póki co. Nie mam mocy na posty, które mają przeprowadzić mnie w Waszej asyście przez początki brania aż po dziś.
Po ostatniej wpadce coraz gorzej znoszę powroty do trzeźwości. Dopada mnie moralniak, zniechęcenie, stawianie stóp w tych samych już śladach, które tyle razy na tej ścieżce wydeptałem. Do fragmentów, w których mnie jeszcze nie było, nie dotarłem. Trochę to wszystko męczące. Nie poddaję się oczywiście, ale ponarzekać czasem trzeba.
Odkryłem dziś, dlaczego nie umiem się zebrać do ponowne pisania tutaj. W codziennych obowiązkach jestem jakiś taki nieobecny. Brak mi mocy, czuję się kurwa, jakbym był zagubiony. Czegoś mi brakuje. I nie chodzi o narkotyki. W głowie czuję braki, jakby część mnie gdzieś została i nie wróciła. Powód może być bardzo prozaiczny. Dostęp do silnych narkotyków + coraz większa tolerancja w organizmie na temat = dziury w głowie.
To jest odwrotność tego, o czym pisałem tutaj w związku z uważnością i przeżywaniem życia na trzeźwo. Po narkotykach niby nad wszystkim panujesz, ale pamięć krótka nie działa, nie rejestrujesz niczego w głowie i te dni zlepiają się w jedno wielkie gówno.
Nie ma innej opcji, to musi być wyjaśnienie zagadki, dlaczego mam ciągle wrażenie, że nie ma mnie do końca tutaj, że gdzieś wstecz jest inny Ja, który stara się wrócić do teraźniejszości. Czekam na ten moment. Może wówczas wróci mi energia i chęć do tego, żeby to wszystko dalej ciągnąć.
Tylko trzeźwość i czas pozwolą na spotkanie mojego Ja, zagubionego gdzieś kilka dni do tyłu, z tym, który pisze teraz do Was, będąc 7 dzień trzeźwym.
Chciałem, planowałem, ale gówno z tego wychodzi, póki co. Nie mam mocy na posty, które mają przeprowadzić mnie w Waszej asyście przez początki brania aż po dziś.
Po ostatniej wpadce coraz gorzej znoszę powroty do trzeźwości. Dopada mnie moralniak, zniechęcenie, stawianie stóp w tych samych już śladach, które tyle razy na tej ścieżce wydeptałem. Do fragmentów, w których mnie jeszcze nie było, nie dotarłem. Trochę to wszystko męczące. Nie poddaję się oczywiście, ale ponarzekać czasem trzeba.
Odkryłem dziś, dlaczego nie umiem się zebrać do ponowne pisania tutaj. W codziennych obowiązkach jestem jakiś taki nieobecny. Brak mi mocy, czuję się kurwa, jakbym był zagubiony. Czegoś mi brakuje. I nie chodzi o narkotyki. W głowie czuję braki, jakby część mnie gdzieś została i nie wróciła. Powód może być bardzo prozaiczny. Dostęp do silnych narkotyków + coraz większa tolerancja w organizmie na temat = dziury w głowie.
To jest odwrotność tego, o czym pisałem tutaj w związku z uważnością i przeżywaniem życia na trzeźwo. Po narkotykach niby nad wszystkim panujesz, ale pamięć krótka nie działa, nie rejestrujesz niczego w głowie i te dni zlepiają się w jedno wielkie gówno.
Nie ma innej opcji, to musi być wyjaśnienie zagadki, dlaczego mam ciągle wrażenie, że nie ma mnie do końca tutaj, że gdzieś wstecz jest inny Ja, który stara się wrócić do teraźniejszości. Czekam na ten moment. Może wówczas wróci mi energia i chęć do tego, żeby to wszystko dalej ciągnąć.
Tylko trzeźwość i czas pozwolą na spotkanie mojego Ja, zagubionego gdzieś kilka dni do tyłu, z tym, który pisze teraz do Was, będąc 7 dzień trzeźwym.
Komentarze
Prześlij komentarz