Przejdź do głównej zawartości

Narko Spowiedź - dzień 7

DWÓCH MNIE WE MNIE

Chciałem, planowałem, ale gówno z tego wychodzi, póki co. Nie mam mocy na posty, które mają przeprowadzić mnie w Waszej asyście przez początki brania aż po dziś.

Po ostatniej wpadce coraz gorzej znoszę powroty do trzeźwości. Dopada mnie moralniak, zniechęcenie, stawianie stóp w tych samych już śladach, które tyle razy na tej ścieżce wydeptałem. Do fragmentów, w których mnie jeszcze nie było, nie dotarłem. Trochę to wszystko męczące. Nie poddaję się oczywiście, ale ponarzekać czasem trzeba.

Odkryłem dziś, dlaczego nie umiem się zebrać do ponowne pisania tutaj. W codziennych obowiązkach jestem jakiś taki nieobecny. Brak mi mocy, czuję się kurwa, jakbym był zagubiony. Czegoś mi brakuje. I nie chodzi o narkotyki. W głowie czuję braki, jakby część mnie gdzieś została i nie wróciła. Powód może być bardzo prozaiczny. Dostęp do silnych narkotyków + coraz większa tolerancja w organizmie na temat = dziury w głowie.

To jest odwrotność tego, o czym pisałem tutaj w związku z uważnością i przeżywaniem życia na trzeźwo. Po narkotykach niby nad wszystkim panujesz, ale pamięć krótka nie działa, nie rejestrujesz niczego w głowie i te dni zlepiają się w jedno wielkie gówno.

Nie ma innej opcji, to musi być wyjaśnienie zagadki, dlaczego mam ciągle wrażenie, że nie ma mnie do końca tutaj, że gdzieś wstecz jest inny Ja, który stara się wrócić do teraźniejszości. Czekam na ten moment. Może wówczas wróci mi energia i chęć do tego, żeby to wszystko dalej ciągnąć.

Tylko trzeźwość i czas pozwolą na spotkanie mojego Ja, zagubionego gdzieś kilka dni do tyłu, z tym, który pisze teraz do Was, będąc 7 dzień trzeźwym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Narko spowiedź - dzień 0

     Jestem osobą uzależnioną od narkotyków. Podejmującą próby wyjścia z nałogu. Chcącą tej zmiany jak żadnej innej w swoim życiu, a jednocześnie czyniącą tak wiele, aby wszystko spierdolić. I to nie tylko sobie, bo odpowiadam też za dwójkę swoich dzieci, które mogę pociągnąć ze sobą w dół. O partnerce nie chce nawet wspominać, bo ilość empatii, którą mi okazuje, jest ogromna. Na szczęście albo nie zna, lub woli udawać, że nic nie wie na temat najlepszego sposobu na to, jak skutecznie wstrząsnąć osobą uzależnioną. Wiecie, o czym pisze? Rozstanie. Brutalne, nagłe, bez ciągłego dawania kolejnej szansy. Z tym jednak lepiej się nie będę wychylać.      No dobrze, co ja tutaj właściwie staram się stworzyć. Jeżeli wszystko wypali, chcę codziennie publikować opis swojego dnia, w którym opiszę pewnie swoje boleści, rozterki, wrócę do przeszłości i przede wszystkim dzięki temu może w końcu sam sobie pomogę. A jeżeli przy okazji znajdzie się choć jedna osoba, która c...

Narko Spowiedź - dzień 1

WARTO SIĘ LECZYĆ      Dobra, mija pierwszy dzień mojej trzeźwości. Jest dobrze, co nie? Tak jak pisałem na wstępie w swoim pierwszym wpisie (dzień 0), zeszmaciłem się na maksa. Kryształ, Andrzej, mieszanka wszystkiego, co było dostępne. Porcje takie, że nie dziwota, iż pierwszy raz mam dwudniowy zjazd. Kurwa, nie polecam. Tym bardziej jestem przekonany, że rację mają wszelkiej maści zaprawieni w bojach alkusy albo narkomani, w stanie trzeźwości, którzy na własnych przykładach podają, że ogarniesz się tylko wtedy, kiedy jebniesz solidnie o dno. Zobaczymy, jak będzie ze mną. Póki co szczękościsk trwa już dwa dni. Tego jeszcze nie grali. W żołądku mam armagedon. A jak na narkomana z klasą przystało, to ja przecież jestem cały czas ojcem na etacie, pracownikiem, partnerem i tak dalej.      Nie wiem, jak długo jestem w stanie tak ciągnąć, żeby to się nie wydało, ale według tego, co mi podpowiada organizm, to może nie zaliczkę wpadki, bo wystrzelonego mnie ktoś ...

Narko Spowiedź - dzień 3

MÓZG SIĘ OCZYSZCZA Trzeci dzień kończę w trzeźwości i na względnym luzie. W porównaniu z tym, co przechodziłem dobę i dwie temu, to jest wręcz zajebiście. Pierwszy raz jednak, o czym przekonuję się niemal w każdej godzinie, nigdy tak długo nie byłem zrobiony. Wiadomo, że nie ma tego efektu wow jak po kresce, ale cały czas mam mocny szczękościsk i w niektórych sytuacjach w pracy, lub na ulicy, ewidentnie nie trzymam ciśnienia, albo, co lepsze, mówię do szefa takie rzeczy, których w życiu bym na trzeźwo nie powiedział. Sprawdza się teoria, że uzależniony na nawrocie będzie chciał nadrobić stracony czas. Nie wiem, ile towaru przepuściłem przez swój nos w ostatnich tygodniach, ale to, jak obecnie się czuje, musi wskazywać na duże ilości. Dziś w nocy oczyszczanie zaczął mój mózg. Brak mi wiedzy, jak fachowo się to nazywa i czy w ogóle ma jakąś nazwę. W skrócie, to po prostu przychodzi taki wieczór, że nagle w trakcie nocy mózg zaczyna mi wibrować. Jakby uderzał o czaszkę. Wówczas ...