Przejdź do głównej zawartości

Narko Spowiedź - dzień 7

POROZMAWIAJMY SZCZERZE O TYM, CO NAS BOLI

Znacie ten schemat, w którym macie mnóstwo znajomych i wydaje się wam, że jesteście królami/królowymi życia? Jestem pewien, że w tej czy innej wersji dobrze wiecie, o czym piszę. I jak by tego nie opisywać, z której strony nie patrzeć i w jaki sposób moderować dyskusję, to zakończenie zawsze oznacza rozczarowanie. Bo na końcu znajomości, które warto kontynuować - z tej czy innej przyczyny, można policzyć na palcach jednej ręki.

Bliżej mi już do lat 40, więc wiem, że dobra rozmowa z przyjacielem waży o wiele więcej niż bezsensowne pierdolenie z chmarą ludzi, których kojarzy się tylko z imprez, a wymianę zdań i myśli można prowadzić jedynie pod wpływem dowolnych środków odurzających. W tę pogodną niedzielę, kontynuując pisanie o pozytywach z bycia trzeźwym, chcę krótko napisać o konwersacji, która prowadzona jest bez żadnych wspomagaczy.

I tak w piątek i sobotę spotkałem się z dwójką moich przyjaciół, ich partnerkami i rodzinami. Powód? Organizowałem parapetówkę. Impreza jak impreza. Jako abstynent i osoba uzależniona, jestem na nich tylko wtedy, kiedy muszę. Przeszedłem już tę grę i mnie ona w ogóle nie bawi, a ludzie, niestety, przeszkadzają. W tym wypadku jednak miałem przefiltrowane grono znajomych, dlatego czułem się swobodnie.

Mając chwilę przestrzeni, wykorzystałem ją właśnie do rozmowy. Wiecie, często jest tak, że znasz kogoś wieki, a na końcu okazuje się, że i tak o tej osobie za dużo nie wiedziałeś. Rozmowa na trzeźwo - przynajmniej dla mnie - pomaga dotknąć tematów, których w życiu kurwa byś nie ruszył porobionym - mimo, iż wydaje się, że rozmowy dwóch naćpanych lub dowolnie zrobionych ludzi, są bogate w treść. O czym rozmawialiśmy? Nie wchodząc w szczegóły, o obawach, stresie, marzeniach, które się udało zrealizować, tych, które się nie uda - chore dziecko, brak kasy, to czy tamto i wreszcie o tym, co mówiliśmy, że będziemy robić jako dorośli, a co faktycznie robimy. Napisałem to oczywiście w dużym uproszczeniu.

Efekt jest taki, że po takiej rozmowie, szczerej, bez udawania, w której facet przed facetem może się otworzyć, zadać pytanie tak szczere, że boisz się, co dostaniesz w odpowiedzi, ale jednocześnie wiesz, że chcesz o to zapytać, to idziesz spać z nieopisaną dumą. Wstajesz z bateriami naładowanymi na 100%.

Bo dałeś radę jako człowiek.

A tak można tylko na trzeźwo.

Warto rozmawiać. Bez wspomagaczy.

Jestem trzeźwy 7 dzień. Pokornie do przodu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Narko spowiedź - dzień 0

     Jestem osobą uzależnioną od narkotyków. Podejmującą próby wyjścia z nałogu. Chcącą tej zmiany jak żadnej innej w swoim życiu, a jednocześnie czyniącą tak wiele, aby wszystko spierdolić. I to nie tylko sobie, bo odpowiadam też za dwójkę swoich dzieci, które mogę pociągnąć ze sobą w dół. O partnerce nie chce nawet wspominać, bo ilość empatii, którą mi okazuje, jest ogromna. Na szczęście albo nie zna, lub woli udawać, że nic nie wie na temat najlepszego sposobu na to, jak skutecznie wstrząsnąć osobą uzależnioną. Wiecie, o czym pisze? Rozstanie. Brutalne, nagłe, bez ciągłego dawania kolejnej szansy. Z tym jednak lepiej się nie będę wychylać.      No dobrze, co ja tutaj właściwie staram się stworzyć. Jeżeli wszystko wypali, chcę codziennie publikować opis swojego dnia, w którym opiszę pewnie swoje boleści, rozterki, wrócę do przeszłości i przede wszystkim dzięki temu może w końcu sam sobie pomogę. A jeżeli przy okazji znajdzie się choć jedna osoba, która c...

Narko Spowiedź - dzień 1

WARTO SIĘ LECZYĆ      Dobra, mija pierwszy dzień mojej trzeźwości. Jest dobrze, co nie? Tak jak pisałem na wstępie w swoim pierwszym wpisie (dzień 0), zeszmaciłem się na maksa. Kryształ, Andrzej, mieszanka wszystkiego, co było dostępne. Porcje takie, że nie dziwota, iż pierwszy raz mam dwudniowy zjazd. Kurwa, nie polecam. Tym bardziej jestem przekonany, że rację mają wszelkiej maści zaprawieni w bojach alkusy albo narkomani, w stanie trzeźwości, którzy na własnych przykładach podają, że ogarniesz się tylko wtedy, kiedy jebniesz solidnie o dno. Zobaczymy, jak będzie ze mną. Póki co szczękościsk trwa już dwa dni. Tego jeszcze nie grali. W żołądku mam armagedon. A jak na narkomana z klasą przystało, to ja przecież jestem cały czas ojcem na etacie, pracownikiem, partnerem i tak dalej.      Nie wiem, jak długo jestem w stanie tak ciągnąć, żeby to się nie wydało, ale według tego, co mi podpowiada organizm, to może nie zaliczkę wpadki, bo wystrzelonego mnie ktoś ...

Narko Spowiedź - dzień 3

MÓZG SIĘ OCZYSZCZA Trzeci dzień kończę w trzeźwości i na względnym luzie. W porównaniu z tym, co przechodziłem dobę i dwie temu, to jest wręcz zajebiście. Pierwszy raz jednak, o czym przekonuję się niemal w każdej godzinie, nigdy tak długo nie byłem zrobiony. Wiadomo, że nie ma tego efektu wow jak po kresce, ale cały czas mam mocny szczękościsk i w niektórych sytuacjach w pracy, lub na ulicy, ewidentnie nie trzymam ciśnienia, albo, co lepsze, mówię do szefa takie rzeczy, których w życiu bym na trzeźwo nie powiedział. Sprawdza się teoria, że uzależniony na nawrocie będzie chciał nadrobić stracony czas. Nie wiem, ile towaru przepuściłem przez swój nos w ostatnich tygodniach, ale to, jak obecnie się czuje, musi wskazywać na duże ilości. Dziś w nocy oczyszczanie zaczął mój mózg. Brak mi wiedzy, jak fachowo się to nazywa i czy w ogóle ma jakąś nazwę. W skrócie, to po prostu przychodzi taki wieczór, że nagle w trakcie nocy mózg zaczyna mi wibrować. Jakby uderzał o czaszkę. Wówczas ...