Przejdź do głównej zawartości

Narko Spowiedź - dzień 7

ĆPAŁEM 59 DNI, NIE ĆPAŁEM 306

    Poznając siebie w procesie trzeźwienia i dowiadując się więcej na temat samego zagadnienia, jakim jest uzależnienie, naprawdę można się dobrze bawić. Ja wiem, że to brzmi dziwnie, ale tak do tego podchodzę. Przykład pierwszy z brzegu. Liczysz, ile dni piłeś/aś? Ile dni w miesiącu jadłeś/aś słodkie? Sprawdzasz, czy w tygodniu ćpasz tylko w piątek i sobotę? A może zapisujesz sobie, ile paczek fajek wypaliłeś/aś i czy jest tendencja spadkowa względem poprzedniego miesiąca? Jeśli tak, no to masz przejebane. Bo kto normalny i niemający złej relacji z daną substancją lub zachowaniem zaczyna w ogóle to liczyć i zapisywać? No kurwa tylko chora osoba. Wiadomo, nie wszyscy, którzy coś tam podliczają, lądują od razu u terapeuty, natomiast już sam fakt powinien mocno zaniepokoić. 

    Kilka dni temu wpadł mi w ręce kalendarz, w którym lekko od ponad roku zapisuje, ile dni ćpałem, a w których byłem trzeźwy. Tak się złożyło, że pod koniec lipca minął rok, odkąd postanowiłem regularnie się sprawdzać. Co mi wyszło? A no wyszło mi, że od lipca 2024 do lipca 2025 ćpałem przez 59 dnia na 365. Dużo? Mało? Wiem, że bycie sędzią we własnej sprawie, to nie jest najlepszy pomysł, ale w tym wypadku zaryzykuję.

    Typ, którym byłem, zanim przyznałem się, że jestem uzależniony od narkotyków i zacząłem leczenie u terapeuty, powiedziałby, że to świetny wynik. Do tej pory pamiętam swoją kłótnię z moją dziewczyną, jak korzystając z podobnych danych, wmawiałem jej, że może i lecę już drugi tydzień na temacie, ale kurwa, przecież od ponad 5 miesięcy byłem trzeźwy. No i wiecie, liczyłem wtedy na różne sposoby, że to wychodzi, że biorę no na oko jeden dzień, a potem mam 11 przerwy, znowu jeden dzień i przerwa. Na tym polega statystyka. Zależy, jak sobie do niej podejdziesz. Ja zarabiam 2 tysiące, ty 8 no to obaj/oboje mamy średnio 5 koła. Chuj nie informacja.

    Osoba, którą jestem dziś, lecząca się, pracująca nad sobą i przede wszystkim świadoma problemu swojego uzależnienia powiem wam, że te 59 to bardzo dużo. One ważą zdecydowanie więcej niż te 306 bez używek. Do myślenia dało mi już samo to, że według mojego przećpanego mózgu ja leciałem w roku zdecydowanie więcej dni, niż 59. Liczba zaskoczyła mnie, a i owszem, pozytywnie, w tym kontekście, że lepiej jest oczywiście operować na 59 niż 150 dniach ćpania. Negatywnie, bo przez te 59 dni odwaliłem tyle rzeczy, które mógłbym rozdzielić na kilka osób i na koniec powiedzieć, że mają szczęście, że nic im się nie stało.

    Naprzeciwko mnie leży właśnie wirtualna waga. Na jednej stronie ląduje 306 dni bez koksu, a na drugiej 59 ćpania, w skład którego wchodzi:

  • setki tysięcy złotych wydane na towar
  • branie przy dzieciach
  • awantury w domu na zjeździe
  • agresja do obcych ludzi
  • wyrzuty sumienia
  • brak szacunku do samego siebie, jak musisz odpowiedzieć synowi na pytanie: tatusiu, a co to jest to białe w łazience?
  • humor uzależniony od załatwienia towaru
  • układanie dnia członkom rodziny, byleby pozbyć się ich z domu i zostać sam na sam z towarem
  • wpędzanie partnerki we współuzależnienie
  • ćpanie na imprezie, po imprezie, na pogrzebie, na rocznicy rodziców, urodzinach swoich dzieci i kurwa wszędzie, gdzie da się posypać kreskę
  • zanik relacji z rodziną i przyjaciółmi
  • brak więzi z partnerką, dziećmi i bliską rodziną
  • ryzyko utraty bardzo dobrej pracy na rzecz narkotyków
  • jazda po towar z dziećmi
  • jazda po towarze samochodem - samemu, z rodziną lub znajomymi
  • niszczenie sobie zdrowia
  • wystawianie się na problemy z prawem
  • kłamstwa.

306 < 59

    Mocno się przed Wami otworzyłem, trochę tych punktów wypisałem, a i tak mam wrażenie, że to nie wszystko. Na pewno to, co dla mnie jest największą wartością, a co najczęściej pojawia się w powyżej liście, jest moja rodzina. Zmieniam się dla siebie i dla nich.

    Pisanie tego pamiętnika ma na celu pomóc mi w wyrzuceniu z siebie tego, co aktualnie we mnie siedzi. Czasem może być zabawnie, niewinnie, a czasem trzeba kurwa wziąć konsekwencję swojego zachowania na barki i się z tym zmierzyć. W najbliższych dniach, mając tylko trochę więcej czasu na swobodne przelanie myśli na kartkę, będę każdy z tych punktów trochę szerzej opisywać. Zobaczymy, jak się będę z tym czuć. Na pewno już samo spisanie tego daje mi do myślenia. Długa lista patologicznych grzechów, z których nie jestem dumny.

    Pokornie pracuję dalej, dzień 7 za mną.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Narko spowiedź - dzień 0

     Jestem osobą uzależnioną od narkotyków. Podejmującą próby wyjścia z nałogu. Chcącą tej zmiany jak żadnej innej w swoim życiu, a jednocześnie czyniącą tak wiele, aby wszystko spierdolić. I to nie tylko sobie, bo odpowiadam też za dwójkę swoich dzieci, które mogę pociągnąć ze sobą w dół. O partnerce nie chce nawet wspominać, bo ilość empatii, którą mi okazuje, jest ogromna. Na szczęście albo nie zna, lub woli udawać, że nic nie wie na temat najlepszego sposobu na to, jak skutecznie wstrząsnąć osobą uzależnioną. Wiecie, o czym pisze? Rozstanie. Brutalne, nagłe, bez ciągłego dawania kolejnej szansy. Z tym jednak lepiej się nie będę wychylać.      No dobrze, co ja tutaj właściwie staram się stworzyć. Jeżeli wszystko wypali, chcę codziennie publikować opis swojego dnia, w którym opiszę pewnie swoje boleści, rozterki, wrócę do przeszłości i przede wszystkim dzięki temu może w końcu sam sobie pomogę. A jeżeli przy okazji znajdzie się choć jedna osoba, która c...

Narko Spowiedź - dzień 1

WARTO SIĘ LECZYĆ      Dobra, mija pierwszy dzień mojej trzeźwości. Jest dobrze, co nie? Tak jak pisałem na wstępie w swoim pierwszym wpisie (dzień 0), zeszmaciłem się na maksa. Kryształ, Andrzej, mieszanka wszystkiego, co było dostępne. Porcje takie, że nie dziwota, iż pierwszy raz mam dwudniowy zjazd. Kurwa, nie polecam. Tym bardziej jestem przekonany, że rację mają wszelkiej maści zaprawieni w bojach alkusy albo narkomani, w stanie trzeźwości, którzy na własnych przykładach podają, że ogarniesz się tylko wtedy, kiedy jebniesz solidnie o dno. Zobaczymy, jak będzie ze mną. Póki co szczękościsk trwa już dwa dni. Tego jeszcze nie grali. W żołądku mam armagedon. A jak na narkomana z klasą przystało, to ja przecież jestem cały czas ojcem na etacie, pracownikiem, partnerem i tak dalej.      Nie wiem, jak długo jestem w stanie tak ciągnąć, żeby to się nie wydało, ale według tego, co mi podpowiada organizm, to może nie zaliczkę wpadki, bo wystrzelonego mnie ktoś ...

Narko Spowiedź - dzień 3

MÓZG SIĘ OCZYSZCZA Trzeci dzień kończę w trzeźwości i na względnym luzie. W porównaniu z tym, co przechodziłem dobę i dwie temu, to jest wręcz zajebiście. Pierwszy raz jednak, o czym przekonuję się niemal w każdej godzinie, nigdy tak długo nie byłem zrobiony. Wiadomo, że nie ma tego efektu wow jak po kresce, ale cały czas mam mocny szczękościsk i w niektórych sytuacjach w pracy, lub na ulicy, ewidentnie nie trzymam ciśnienia, albo, co lepsze, mówię do szefa takie rzeczy, których w życiu bym na trzeźwo nie powiedział. Sprawdza się teoria, że uzależniony na nawrocie będzie chciał nadrobić stracony czas. Nie wiem, ile towaru przepuściłem przez swój nos w ostatnich tygodniach, ale to, jak obecnie się czuje, musi wskazywać na duże ilości. Dziś w nocy oczyszczanie zaczął mój mózg. Brak mi wiedzy, jak fachowo się to nazywa i czy w ogóle ma jakąś nazwę. W skrócie, to po prostu przychodzi taki wieczór, że nagle w trakcie nocy mózg zaczyna mi wibrować. Jakby uderzał o czaszkę. Wówczas ...