Przejdź do głównej zawartości

Narko Spowiedź - dzień 2

TRZEBA MIEĆ FARTA

Mówi się, że szczęściu trzeba pomóc. To prawda. Nie zmienia to jednak faktu, że jak nie masz za grosz farta, to raczej za daleko nie zajedziesz. W drugim dniu swojej walki o trzeźwość stoczyłem ze sobą niezły bój. Publikuję również na X (dawny Twitter) i patrząc na Twitty, które tam wrzucałem, widzę jak na dłoni, że mózg jest cały czas dobrze przećpany. Widoczna jest też skala problemu. Aż się boję wrócić do tych treści za kilka dni. Będzie kac moralniak, choć przy anonimowych publikacjach nie jest on chyba aż tak uciążliwy.

Próbowałem dziś zdobyć towar. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Walczyłem ze sobą może ze 30 minut? Ostatecznie typo nie odebrał. Nie oddzwonił. I oby kurwa nie miał zamiaru tego robić. Bo z nim to ja raczej gadam tylko o jednym. Więc telefon jego do mnie, lub mój do niego, wiąże się tylko z jednym. No nie pomylisz się bracie. Będzie połączenie, będzie ćpanie. Ale fart polegał właśnie na tym, że nie doszło do rozmowy. Dzięki temu szczęściu siedzę sobie teraz zadowolony, po spacerku z dziećmi i piszę ten tekst. Będzie drugi dzień do zapisania, a tym samym można napisać, że się kurwa udało. Nie wziąłem. Nie kupiłem. Miałem szczęście.

Teraz rozumiem też, dlaczego niektórych ludzi trzeba po prostu zamknąć. Jak się chcą leczyć, to musisz im zabrać telefony, umieścić w pokoju i kazać kurwa robić wszystkie te mądre rzeczy związane z terapią. Odkąd wszedłem mocniej w kryształ (po amfetaminie łatwiej mi się wchodziło w abstynencję), to żeby dojść do etapu, w którym mózg przejmie kontrolę nad moim zachowaniem, do tego czasu ja bez farta nie dam rady. Trzymajcie zatem kciuki za to, żeby los był dla mnie łaskawy. Nawet wtedy, kiedy dzwoniąc po towar, ewidentnie sam sobie nie pomagam.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Narko spowiedź - dzień 0

     Jestem osobą uzależnioną od narkotyków. Podejmującą próby wyjścia z nałogu. Chcącą tej zmiany jak żadnej innej w swoim życiu, a jednocześnie czyniącą tak wiele, aby wszystko spierdolić. I to nie tylko sobie, bo odpowiadam też za dwójkę swoich dzieci, które mogę pociągnąć ze sobą w dół. O partnerce nie chce nawet wspominać, bo ilość empatii, którą mi okazuje, jest ogromna. Na szczęście albo nie zna, lub woli udawać, że nic nie wie na temat najlepszego sposobu na to, jak skutecznie wstrząsnąć osobą uzależnioną. Wiecie, o czym pisze? Rozstanie. Brutalne, nagłe, bez ciągłego dawania kolejnej szansy. Z tym jednak lepiej się nie będę wychylać.      No dobrze, co ja tutaj właściwie staram się stworzyć. Jeżeli wszystko wypali, chcę codziennie publikować opis swojego dnia, w którym opiszę pewnie swoje boleści, rozterki, wrócę do przeszłości i przede wszystkim dzięki temu może w końcu sam sobie pomogę. A jeżeli przy okazji znajdzie się choć jedna osoba, która c...

Narko Spowiedź - dzień 1

WARTO SIĘ LECZYĆ      Dobra, mija pierwszy dzień mojej trzeźwości. Jest dobrze, co nie? Tak jak pisałem na wstępie w swoim pierwszym wpisie (dzień 0), zeszmaciłem się na maksa. Kryształ, Andrzej, mieszanka wszystkiego, co było dostępne. Porcje takie, że nie dziwota, iż pierwszy raz mam dwudniowy zjazd. Kurwa, nie polecam. Tym bardziej jestem przekonany, że rację mają wszelkiej maści zaprawieni w bojach alkusy albo narkomani, w stanie trzeźwości, którzy na własnych przykładach podają, że ogarniesz się tylko wtedy, kiedy jebniesz solidnie o dno. Zobaczymy, jak będzie ze mną. Póki co szczękościsk trwa już dwa dni. Tego jeszcze nie grali. W żołądku mam armagedon. A jak na narkomana z klasą przystało, to ja przecież jestem cały czas ojcem na etacie, pracownikiem, partnerem i tak dalej.      Nie wiem, jak długo jestem w stanie tak ciągnąć, żeby to się nie wydało, ale według tego, co mi podpowiada organizm, to może nie zaliczkę wpadki, bo wystrzelonego mnie ktoś ...

Narko Spowiedź - dzień 3

MÓZG SIĘ OCZYSZCZA Trzeci dzień kończę w trzeźwości i na względnym luzie. W porównaniu z tym, co przechodziłem dobę i dwie temu, to jest wręcz zajebiście. Pierwszy raz jednak, o czym przekonuję się niemal w każdej godzinie, nigdy tak długo nie byłem zrobiony. Wiadomo, że nie ma tego efektu wow jak po kresce, ale cały czas mam mocny szczękościsk i w niektórych sytuacjach w pracy, lub na ulicy, ewidentnie nie trzymam ciśnienia, albo, co lepsze, mówię do szefa takie rzeczy, których w życiu bym na trzeźwo nie powiedział. Sprawdza się teoria, że uzależniony na nawrocie będzie chciał nadrobić stracony czas. Nie wiem, ile towaru przepuściłem przez swój nos w ostatnich tygodniach, ale to, jak obecnie się czuje, musi wskazywać na duże ilości. Dziś w nocy oczyszczanie zaczął mój mózg. Brak mi wiedzy, jak fachowo się to nazywa i czy w ogóle ma jakąś nazwę. W skrócie, to po prostu przychodzi taki wieczór, że nagle w trakcie nocy mózg zaczyna mi wibrować. Jakby uderzał o czaszkę. Wówczas ...