Przejdź do głównej zawartości

Narko Spowiedź - dzień 10

ZŁE TOWARZYSTWO 

Żeby była jasność. Nikt mi narkotyków do nosa na siłę nie kazał wciągać. Mam kilku znajomych, którzy rekreacyjnie biorą. Czasem sztuka potrafi u nich leżeć nietknięta ponad rok. Jak ja tego słucham, uzależniony od kirania, to w pale mi się to nie mieści. Bo u mnie zawsze do spodu. Albo wszystko w kibel, jak nawijał Sokół: "Chłopak 5 raz puszcza w kibel swoje piekło, Obiecując sobie, że już nie pierdolenie ściechy". Generalnie jestem najgorszym z najgorszych wśród swoich znajomych, jeśli idzie o narkotyki. Mam na szczęście też takich, którzy są z dala od tego tematu, a szczytem ich korzystania z używek jest wypicie piwa. 

O przyjaźniach i relacjach będę jeszcze pisać. Na dziś wspominam o nich tylko w formie krótkiego wstępu. To, o czym dziś napomknę, to tak zwane złe towarzystwo, przed którym starali się chronić nas nasi rodzice. Oczywiście, ciężko jest obiektywnie powiedzieć, kto jest tym złym. Często spierałem się ze swoją kobietą o to, czy mój kolega ma na mnie zły wpływ. W kontrze do tego zawsze odpowiadałem, że według mnie, to ja mogę być dla nich takim samym złym towarzystwem, jakim w jej mniemaniu oni są dla mnie. Przecież to ja ćpałem więcej w tydzień, niż oni, przez rok. 

Na własnej skórze przekonałem się jednak, dlaczego niektórych uzależnionych trzeba zamknąć w ośrodku, zabrać im telefon i odizolować. Publikuję swoją historię na portalu X oraz narko-spowiedz.blogspot.com. Za pośrednictwem tego pierwszego w 8, 9 i 10 dniu publikowałem wpisy, z których jasno wynikało, że chciałem wziąć. Chciałem zamotać towar. A w tym pomógłby mi gość, który podobnie jak ja, ma problemu z tematem. 

I to jest właśnie to złe towarzystwo, które ciągnie w dół. Ja wiem, że on ma problem, on, bo prosiłem wiele razy, nie dzwoń w wiadomym temacie, że ja też mam. I co? Gówno. Ja miałem w dupie jego, on mnie, bylebyśmy mogli sobie zajebać. 

Zablokowałem typa. Trudna decyzja. Z drugiej strony. Żaden to dla mnie kolega. Muszę walczyć o siebie. Swoją trzeźwość. I wiecie co? Lżej mi. Czekałem na jego telefon, niby nie chciałem, a jednak chcialem zamotać opcję. A tak? Nie ma. Nie zadzwoni. Nie napisze. Lepiej mi. Walczymy dalej. 

Jestem trzeźwy 10 dzień. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Narko spowiedź - dzień 0

     Jestem osobą uzależnioną od narkotyków. Podejmującą próby wyjścia z nałogu. Chcącą tej zmiany jak żadnej innej w swoim życiu, a jednocześnie czyniącą tak wiele, aby wszystko spierdolić. I to nie tylko sobie, bo odpowiadam też za dwójkę swoich dzieci, które mogę pociągnąć ze sobą w dół. O partnerce nie chce nawet wspominać, bo ilość empatii, którą mi okazuje, jest ogromna. Na szczęście albo nie zna, lub woli udawać, że nic nie wie na temat najlepszego sposobu na to, jak skutecznie wstrząsnąć osobą uzależnioną. Wiecie, o czym pisze? Rozstanie. Brutalne, nagłe, bez ciągłego dawania kolejnej szansy. Z tym jednak lepiej się nie będę wychylać.      No dobrze, co ja tutaj właściwie staram się stworzyć. Jeżeli wszystko wypali, chcę codziennie publikować opis swojego dnia, w którym opiszę pewnie swoje boleści, rozterki, wrócę do przeszłości i przede wszystkim dzięki temu może w końcu sam sobie pomogę. A jeżeli przy okazji znajdzie się choć jedna osoba, która c...

Narko Spowiedź - dzień 1

WARTO SIĘ LECZYĆ      Dobra, mija pierwszy dzień mojej trzeźwości. Jest dobrze, co nie? Tak jak pisałem na wstępie w swoim pierwszym wpisie (dzień 0), zeszmaciłem się na maksa. Kryształ, Andrzej, mieszanka wszystkiego, co było dostępne. Porcje takie, że nie dziwota, iż pierwszy raz mam dwudniowy zjazd. Kurwa, nie polecam. Tym bardziej jestem przekonany, że rację mają wszelkiej maści zaprawieni w bojach alkusy albo narkomani, w stanie trzeźwości, którzy na własnych przykładach podają, że ogarniesz się tylko wtedy, kiedy jebniesz solidnie o dno. Zobaczymy, jak będzie ze mną. Póki co szczękościsk trwa już dwa dni. Tego jeszcze nie grali. W żołądku mam armagedon. A jak na narkomana z klasą przystało, to ja przecież jestem cały czas ojcem na etacie, pracownikiem, partnerem i tak dalej.      Nie wiem, jak długo jestem w stanie tak ciągnąć, żeby to się nie wydało, ale według tego, co mi podpowiada organizm, to może nie zaliczkę wpadki, bo wystrzelonego mnie ktoś ...

Narko Spowiedź - dzień 3

MÓZG SIĘ OCZYSZCZA Trzeci dzień kończę w trzeźwości i na względnym luzie. W porównaniu z tym, co przechodziłem dobę i dwie temu, to jest wręcz zajebiście. Pierwszy raz jednak, o czym przekonuję się niemal w każdej godzinie, nigdy tak długo nie byłem zrobiony. Wiadomo, że nie ma tego efektu wow jak po kresce, ale cały czas mam mocny szczękościsk i w niektórych sytuacjach w pracy, lub na ulicy, ewidentnie nie trzymam ciśnienia, albo, co lepsze, mówię do szefa takie rzeczy, których w życiu bym na trzeźwo nie powiedział. Sprawdza się teoria, że uzależniony na nawrocie będzie chciał nadrobić stracony czas. Nie wiem, ile towaru przepuściłem przez swój nos w ostatnich tygodniach, ale to, jak obecnie się czuje, musi wskazywać na duże ilości. Dziś w nocy oczyszczanie zaczął mój mózg. Brak mi wiedzy, jak fachowo się to nazywa i czy w ogóle ma jakąś nazwę. W skrócie, to po prostu przychodzi taki wieczór, że nagle w trakcie nocy mózg zaczyna mi wibrować. Jakby uderzał o czaszkę. Wówczas ...